Powrót do przyszłości?

Już w 1985 roku Marty McFly miał okazję przetestować wyjątkową deskorolkę, która unosiła się kilka centymetrów nad ziemią. Żadnych kółek, tylko futurystyczna technologia. Od premiery „Powrotu do przyszłości” minęło wiele lat, jednak nadal setki fanów pragnie też się na niej przelecieć. Nasza technologia powoli do tego zmierza. Bardzo powoli...

Przecież to nie TEN hoverboard!

Pewnie wiele osób spotkało się z naszym współczesnym odpowiednikiem hoverboarda, znanego również jako deskorolka elektryczna. To wyglądające jak dziwna deska do jeżdżenia po domu, czy też mieście urządzenie rzeczywiście wzorowane było na deskorolce Marty’ego McFly. Niestety naukowcy nie dysponują jeszcze technologią, która pozwoliłaby nam unosić się nad ziemią na niewielkim urządzeniu. Przynajmniej na razie.

Wiele fanów filmu twierdzi, że nasza własna deskorolka elektryczna nie powinna być nazywana hoverboardem. Podobno nie zasługuje na to miano dopóki nie zacznie rzeczywiście latać. Należy przyznać, że rzeczywiście w porównaniu do urządzenia z filmu, wypadamy co najmniej blado. Nasz „hoverboard” jest nie tylko wolny, ale i nie pozwala na bardzo dalekie podróże. No i nie oszukujmy się… osoba na desce elektrycznej wygląda po prostu głupio.

A może fly... board?

W kwietniu tego roku Franky Zapata, założyciel firmy Zapata Racing, opublikował krótki filmik ukazujący jak nie tylko unosi się w powietrzu na desce, ale i zaczyna latać. Wiele osób uważało, że to tylko efekty specjalne, jednak po pojawieniu się kolejnych filmików, a w końcu i jawnego przedstawienia okazało się to prawdą. W końcu posiadamy własny hoverboard znany pod nazwą Flyboard.

Niestety jest to bardzo skomplikowane w obsłudze urządzenie. Sam Franky Zapata potwierdził, że żeby móc chociaż niezdarnie posługiwać się flyboardem i nie zrobić sobie krzywdy, należy spędzi od 50 do 100 godzin na jego wodnym odpowiedniku. Jednak firma nie chce na tym skończyć. Ich celem jest szybowanie wśród chmur! Nasz „Powrót do przyszłości” w końcu jest realizowany!